Grupa lunatyków zastana
w sejmie na nocnych obradach
Małgorzata Wiśniewska, sprzątaczka sejmowa, o godzinie czwartej w nocy przypomniała sobie o zostawionej na fotelu marszałkowskim szmacie.
„Otworzyłam drzwi na salę obrad, powiedziałam: przepraszam, i zaraz je zamknęłam", opowiadała dziennikarzom Wiśniewska. „Nie zdążyłam nawet zobaczyć, kto tam siedzi. Pamiętam tylko, że przemawiający mężczyzna był wysoki, miał na głowie moją szmatę i wyciągnięte do przodu ręce".
Poproszony o komentarz jeden z marszałków, zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo niewłaściwego postępowania z osobami w transie somnambulicznym.
„Pod żadnym pozorem nie wolno ich gwałtownie wyrywać ze snu, bo wtedy wszyscy mogą na przykład pójść się umyć. Poza tym, te nocne ustawy w zasadzie nie różnią się niczym od dziennych. Dopóki poseł nie ma wiadra na głowie, to wszystko jest w porządku".
|