Rozmowa z panem G.
Szablon wywiadu tradycyjnego, polegający na zadawaniu pytań
i otrzymywaniu odpowiedzi (zawsze w tej kolejności).
Wersja z rozpoczęciem rozmowy przez redaktora i zmianą imienia rozmówcy.
Temat dowolny, na przykład: kobieta w życiu człowieka.
Redaktor Witam panie G.
G Witam.
Redaktor Czy mógłby pan powiedzieć jak poznał kobietę swojego życia?
G Byłem głodny, zamówiłem więc pizzę z dostawą do domu. Czekałem, aż tu nagle odezwał się dzwonek…
Redaktor Cieszę się razem z panem, że w pańskim domu sieć energetyczna funkcjonowała poprawnie. Ale czy moglibyśmy pomówić o pana obecnej żonie?
G Tak oczywiście. Gdyby błyskawica błyskała milion razy wolniej, mógłbym powiedzieć, że pizza dotarła z prędkością błyskawicy.
Redaktor Interesuje mnie obecna żona, a nie poprzednia – nawet, jeśli była pizzą…
G No więc, gdy otworzyłem drzwi pojawiła się w nich kobieta olśniewającej urody. Wcale nie byłem tym zdziwiony.
Redaktor Nie?
G Byłbym zdziwiony, gdyby pojawiła się w oknie.
Redaktor ?
G Moja kawalerka nie ma okna. Weszła, wręczyła pizzę i… wtedy to po raz pierwszy pocałowaliśmy się. Kto by uwierzył, ale wtedy też po raz pierwszy pocałowaliśmy się drugi raz. W pewnym sensie zaimponowała mi jej odwaga i zamieszkaliśmy razem.
Redaktor Zazwyczaj kiedy młodzi ludzie się poznają wszystko jest cudownie, „schody” pojawiają się później…
G U nas od początku było ciężko. Pamiętam, jak któregoś poranka chciała wziąć prysznic, lecz zamiast tego zbiegła dwa piętra niżej. Było to dziwne, bo mieszkamy na parterze. Faktycznie schody pojawiły się później… W ogóle była jakaś dziwna. Niby ateistka, a codziennie przed śniadaniem ukazywał się jej anioł. Mówiła, że anioł ma o to do niej żal. Myślałem, że może jest z nią coś nie tak, ale anioł oznajmił, że to raczej on jest w kiepskiej formie i zapytał czy nie mam w lodówce jakiegoś mięsa.
Redaktor Jak na wasz związek zareagowała rodzina? Jej rodzice byli zdaje się wyznawcami ateizmu... ona jest ateistką – od dzieciństwa przywykła do ateistycznych rytuałów i ceremonii.
G Po prostu udawaliśmy, że jej rodzina nie istnieje... Służyło temu szereg zabiegów. Na przykład zawsze po śniadaniu odwoziła swoją młodszą siostrę do szkoły i zaraz wracała z nią z powrotem. To dlatego, że jej młodsza siostra była za mała, żeby chodzić do szkoły. Właściwie była za mała, żeby w ogóle chodzić. A kiedy okazywało się, że ona w ogóle nie ma wzrostu, uznawaliśmy, że nie istnieje. Podobnie postępowaliśmy z rodzicami, tylko bez tego głupiego cyrku z odprowadzaniem do szkoły. Mieliśmy niezły ubaw ilekroć sobie uzmysławialiśmy, że przecież rzeczywiście od dawna nie żyją.
Redaktor Powiedział pan: „Udawaliśmy, że rodzina nie istnieje”. Tymczasem okazuje się, że naprawdę ich nie ma.
G Wszyscy się śmiertelnie otruli.
Redaktor Wydaje mi się to nieco dziwne.
G Dziwne to było jej hobby. Uwielbiała wprawdzie jazdę konną, ale od kiedy spadła z konia, który ciągnął ją kilkanaście metrów po żwirze, znienawidziła jeździectwo i znalazła nową pasję – wleczenie po żwirze. Aldona – bo tak miała na imię odkąd ojciec przestał na nią wołać Gronostaj – wszystkie swoje dziwactwa rekompensowała towarzyskim trybem życia. Szczególnie lubiła opowiadanie dowcipów. Do dziesiątego roku życia wychowywała się w piwnicy, więc śmieszyło ją wszystko, co nie było workiem kartofli. Ilekroć rzuciła w większym gronie jakimś kawałem śmiała się z niego tak długo, aż zostawała sama i wtedy dla uspokojenia brała się za obieranie ziemniaków. Myślę, że była zbyt skupiona na sobie.
Redaktor Dziękuję za wywiad, panie Romanie.
G Wolałbym, żeby pan zmienił moje imię na Grzegorz i dał tylko inicjał.
|