Plama na ciele w skali 1:2 500 000
Roman Skowroński, lat 31, od dzieciństwa cierpi na zmiany pigmentu skóry. Jeszcze miesiąc temu na jego plecach widniała ogromna plama w kształcie mapy Polski. Mimo iż nie sprawiała mu fizycznego cierpienia (pomijając bardzo rzadkie i delikatne swędzenie w okolicach Śląska), pan Roman postanowił skorzystać z możliwości, jaką otworzył przed nim niemiecki instytut „Hindenburg", ze swoją technologią laserowego usuwania przebarwień skóry.
Kartograficzne przebarwienie na plecach Romana Skowrońskiego. |
„Myślałem, że to dla mnie szansa. Że pozbędę się w końcu tego potwora na plecach", mówił Skowroński. „Ale jak się okazuje, nie jest to takie proste. Wszystko przez lekarza prowadzącego mój przypadek. Doktor Luftwaffe wprawdzie poradził sobie z przebarwieniem, ale tylko częściowo. Po jego ingerencji moje znamię przybrało kształt Rzeczpospolitej w granicach sprzed 1938 roku. Zostałem z plamą wprawdzie bez ziem odzyskanych, ale większą", stwierdził.
Skowroński przypuszcza, że dr Helmut Luftwaffe z niemieckiego instytutu jest rewizjonistą. Nabrał podejrzeń, gdy zauważył, że doktor cały czas zakrywał sobie ręką wąsy i grzywkę.
Inaczej rzecz widzi sam lekarz. „Przecież pan Skowroński w 1938 jeszcze nie żył, było więc dla mnie oczywiste, że jeśli cofnę plamę do stanu sprzed II wojny światowej, to całe przebarwienie zniknie", broni się Luftwaffe, głęboko nasuwając na czoło kapelusz i sprawdzając, czy nie odkleja się plaster pod nosem.
Instytut „Hindenburg", chcąc wynagrodzić klientowi straty moralne, proponuje dodatkowy, darmowy zabieg w innym terminie. Nieufny Skowroński ma jednak inny pomysł.
„Zamówiłem już wizytę w petersburskim instytucie dermatologii im. Księcia Konstantego. Jestem pewien, że po zabiegu w Petersburgu zostanie mi na plecach co najwyżej Księstwo Warszawskie, a z tak małym państwem da się już wytrzymać", stwierdził Roman Skowroński.
|