Przywódcy Solidarności, Jaruzelski
i Kiszczak, opowiadają, jak podsadzali Wałęsę na mur Stoczni Gdańskiej

To były piękne, ale i trudne czasy”, wspomina Wojciech Jaruzelski. „Już na kilka dni przed wybuchem strajku jakieś informacje musiały przecieknąć do władz, bo codziennie razem z Cześkiem byliśmy wzywani do sztabu generalnego i do KC PZPR. Potrafili nas tam trzymać nawet po szesnaście godzin dziennie”.

Z opowieści generała wynika, że gdy zaczął się strajk w stoczni, razem z Kiszczakiem pomagali Wałęsie przeskoczyć przez mur stoczni. Michnika ustawili na czatach i losowali, kto ma skakać. Padło na Wałęsę, więc wspólnie go podsadzili i przepchnęli na druga stronę.

„To było całkiem inaczej”, prostuje Czesław Kiszczak, pomagier przy historycznym skoku. „Jaruzelski przyszedł później, bo rozrzucał ulotki przed bramą i ja sam musiałem Wałęsę podsadzać. Michnika też tam nie było, bo akurat w tym samym czasie, razem ze świętej pamięci Gierkiem, szyli biało-czerwone opaski”.

Lech Wałęsa zapytany o własne wspominki, początkowo nie przypominał sobie żadnego skoku ani tego, co dokładnie robił w sierpniu 1980 roku. Dopiero po przeczytaniu własnej książki wróciły wspomnienia.

„Coś rzeczywiście było”, stwierdza Wałęsa. „Ale jak i co, nie pamiętam. Zabijcie mnie, ale nie wiem, tylu nas tam skakało jeden przez drugiego, aż do muru stoczni, że teraz nikt nie dojdzie, kto w końcu chycnął przez ten płot. Myślę, że to był jednak Kiszczak”.

„A bo to się już wszystko miesza”, kręci głową Jaruzelski. „Frasyniuk niedawno przekonywał mnie, że nie było żadnego muru. A przecież wiadomo, że ktoś go przeskoczył, więc musiał być. Ja już skołowaciały jestem. Ktoś nawet mówił, że stoczni też nie było. Słyszałem to na własne uszy”.

Sami stoczniowcy również nie są zgodni, co do przebiegu tamtych wydarzeń. Jedni twierdzą, że Wałęsa skakał w sierpniu, inni, że w grudniu, kwietniu albo nawet z początkiem czerwca. Ostatecznie przeważyły głosy, że skok został wykonany w marcu, a potem powtórzony w listopadzie i że wykonał go nie Wałęsa, tylko Kozakiewicz.

Większość uczestników tamtych wydarzeń spotkała się na przełomie 1988 i 1989 roku na wspominkowym zjeździe zorganizowanym w Warszawie przy okrągłym stole.

„To było wzruszające, że organizatorzy tego spotkania pamiętali o nas”, stwierdza Jaruzelski. „Powspominaliśmy sobie dawne czasy, pośpiewaliśmy, pośmialiśmy się. Naprawdę, było ekstra. Umówiliśmy się już nawet na następny taki stół. Wcześniej Mazowiecki obiecał wprowadzić stan wojenny”, zakończył generał.

 
 
     

Jak rozmawiać
z dziećmi o objęciu przez Komorowskiego funkcji prezydenta
 
Pingwiny nie istnieją, twierdzi prof. Mathew Evans w swojej najnowszej książce o Afryce
Przywódcy Solidarności, Jaruzelski
i Kiszczak, opowiadają, jak podsadzali Wałęsę na mur Stoczni Gdańskiej
Krótka historia T-shirta
Człowiek ze spadochronem obudzony w supermarkecie

 

 

 

 

 
redakcja kontakt © Copyright Nowy Pompon.