Dialektyczna metoda ogrzewania mieszkań

Dyrektor przedsiębiorstwa Łódzkie Ciepło SA, Ryszard Przegrodzki, został zwolniony z pracy, ponieważ nie zagrzał w nim miejsca. Argument ten wydaje się być typową petitio principii – czyli przyjęciem tezy, której ma się dopiero dowieść. Błędne koło jest jednak w tym wypadku pozorne. Do obowiązków Przegrodzkiego faktycznie należało bowiem zarządzanie gospodarką cieplną w Łodzi, a zatem również w budynkach administracji przedsiębiorstwa.

Kaloryfer w sezonie grzewczym

Gwałtownie rosnące koszty wytwarzania energii cieplnej zwróciły uwagę dyrektora na racjonalizatorski pomysł pani Justyny Kowalik, laborantki zatrudnionej w oddziale chorób Miejskiego Szpitala im. Arłukowicza. Idea polegała na pozyskiwaniu ciepła od chorych mieszkańców z podwyższoną temperaturą. Prowadzone przez nią wieloletnie badania, doprowadziły do odkrycia, że w organizmie chorego człowieka zazwyczaj następuje pewien skok temperaturowy zwany gorączką. Ta zwykle marnująca się nadwyżka ciepła może być z powodzeniem wykorzystana jako surowiec energetyczny (podobnie jak to się robi z gorączkującym węglem).

„Sprawa była prosta i, co bardzo ważne, nie wymagała dopłat do nierentownych kopalni”, mówi były dyrektor ŁC SA, obecnie prezes zarządu kopalni im. Szpitala. „Wykorzystując kaloryfery, można było odprowadzić z mieszkań nadwyżkę energii cieplnej od osób z temperaturą i zakumulować ją w zbiorniku. Wymagało to tylko wydania rozporządzenia dotyczącego obowiązku dotykania czołem kaloryfera przez osoby gorączkujące i zakupienia zbiornika na ciepło. No i tak zrobiliśmy”, stwierdził Przegrodzki.

Według jego słów, wytwarzało się swoiste sprzężenie zwrotne. Im zimniej było w mieszkaniach, tym więcej pojawiało się gorączkujących i tym więcej odzyskiwano z nich ciepła gromadzonego w zbiorniku na potrzeby ogrzewania mieszkań. Dzięki tej technice udało się w domach utrzymać temperaturę topnienia lodu w kaloryferach, co było korzystne ze względu na minimalizację strat, bo jak wykazały próby, zamarznięta woda gorzej przewodzi ciepło.

Wychodząc naprzeciw klientom, Łódzkie Ciepło wprowadziło system promujący najdłużej gorączkujących. Rekordziści potrafili, nie schodząc poniżej trzydziestu dziewięciu stopni, trwać z czołem przy kaloryferze przez cały sezon grzewczy. Najbardziej wytrwali w nagrodę otrzymywali termometr z pozytywką imitującą sygnał karetki pogotowia. Pozytywka uruchamiała się przy temperaturze 41 stopni Celsjusza.

Ten system ogrzewania wywołał protest pana Wojciecha Adamskiego, chałupniczo zajmującego się dzieleniem drożdży. „Wszedłem w koszty, a one nie chcą się dzielić, skubane”, narzekał Adamski. „Nawet jak czoło przystawiałem do bańki, to też niewiele pomagało. Kiedy zgłosiłem sprawę, to mi powiedzieli, że temperatura w zajmowanym przeze mnie lokalu wynosi zero stopni, a przecież przez zero dzielić się nie da”, rozkłada ręce chałupnik.

„Ten projekt jest dobry, ale wymaga ulepszeń”, mówi nowy dyrektor ŁC SA, Jan Policzko. „Żeby był bardziej wydajny, należy nakryć kocem chorego wraz z kaloryferem”, twierdzi.

 

 

 
     

Świnia podjadała trufle
 
Penis inwalidy całkiem w porządku
Jak zamieniać diamenty w złoto
NASA ogłosiła, że każdy astronauta w ciągu roku okrąży Słońce wraz z rodziną, psem i ogródkiem
Spółka akcyjna okazała się pralnią brudnej odzieży
Mężczyzna na łożu śmierci wzywa księdza, by mu oznajmić, że stracił wiarę


 

 

 
redakcja kontakt © Copyright Nowy Pompon. All rights reserved.