Co może bankier inwestycyjny?
– Ile daliśmy na kampanię tego idioty – głęboki, obezwładniająco stanowczy głos bankiera inwestycyjnego odbijał się echem od ścian jego gabinetu o powierzchni czterech boisk piłkarskich. Na ścianach z jednej strony wisiały wszystkie najdroższe obrazy świata, a z drugiej zdjęcia bankiera z prezydentami i premierami wszystkich najważniejszych krajów. Na każdym zdjęciu polityk z uniżeniem całował bankiera w sygnet z brylantem wartym miliard dolarów.
– Sto milionów euro – odpowiedział asystent bankiera inwestycyjnego, najwybitniejszy absolwent w historii Harwardu, odpowiadając ukłonił się tak nisko, że uderzył się głową w kolano.
– No właśnie – bankier wypuścił ustami kłąb dymu, który zaczerpnął z żarzącego się mu między palcami najbardziej wytrawnego Cohiba Behike, osobiście przygotowanego dla niego przez najlepszą z kubańskich torcedores, mistrzynię zwijania cygar, wyturlanego na jej prawym udzie, do tej pory przeznaczonym wyłącznie na cygara dla Fidela Castro i dostarczonego specjalnym samolotem ponaddźwiękowym. – Skoro dajemy pieniądze temu idiocie, i jeszcze paru innym politykom, to dlaczego nie robią tego co im każemy? Niech ktoś mi to wyjaśni! – ryknął najstraszniejszym z głosów.
Pozostali bankierzy inwestycyjni zebrani w gabinecie na najwyższym piętrze najdroższego budynku na świecie ze strachu skurczyli się w fotelach ze skóry z penisa rzadkiego białego wieloryba. Natychmiast w fotelach włączył się relaksujący automasaż. Mimo że byli bardzo bogaci i bardzo potężni, nie mogli równać się z nim, największym bankierem inwestycyjnym.
– Miało być tak. Najpierw tworzymy globalną bańkę na rynku nieruchomości i zarabiamy na tym miliardy. Potem doprowadzamy do pęknięcia tej bańki, a politycy, których mamy w kieszeni przekazują pieniądze podatników do naszych banków i znowu zarabiamy miliardy. Potem kupujemy wysoko oprocentowane obligacje kilku bardzo zadłużonych krajów w Europie i znowu zarabiamy na tym miliardy, a politycy pompują pieniądze podatników w te kraje tak długo, aż zarobimy wystarczająco dużo – ciągnął bankier inwestycyjny.
– Dopiero jak sprzedamy z zyskiem wszystkie obligacje Grecji, Portugalii, Irlandii i Hiszpanii do Europejskiego Banku Centralnego, dopiero wtedy te kraje miały upaść, a straty EBC mieli pokryć unijni podatnicy. A po upadku tych krajów mieliśmy za psie pieniądze wykupić lokalne banki, przedsiębiorstwa, nieruchomości. Nawet chcieliśmy nakazać naszym ludziom nadzorować tę wyprzedaż, tak żeby ceny nie były za wysokie. Czy to był zły plan? – retorycznie zapytał bankier inwestycyjny. Wyglądał wspaniale, miał cztery metry wzrostu, jego niebieskie oczy błyszczały lazurem morza karaibskiego, a garnitur uszyty z wełny ostatniego przedstawiciela wymierającego gatunku lam leżał wspaniale.
– Brawo! Brawo! Świetny plan! – rozległy się głosy pozostałych bankierów, przebijające się przez kłęby dymu z cygar i przez opary dwustuletniego koniaku.
– To dlaczego ten plan przestaje działać? Dlaczego te smętne kreatury, które od zawsze mamy w kieszeni, zaczynają za wcześnie mówić o bankructwie Grecji, jak oni to nazywają – bankier inwestycyjny prychnął pogardliwie – o reprofilowaniu długu. Jeżeli do tego dojdzie, stracę miliardy dolarów, a ja jeszcze nigdy nie straciłem, na żadnym interesie. Musimy coś zrobić.
Bankierzy zaczęli wymieniać się pomysłami. Aby stymulować wymianę myśli do gabinetu weszły miss i wicemiss świata, podając specjalnie wyselekcjonowaną kawę w filiżankach z chińskiej porcelany liczących sobie dziesięć tysięcy lat.
– Niech nasi ludzie w rządach zaczną rozpuszczać plotki, że restrukturyzacja długu Grecji oznacza straszny kryzys w strefie euro.
– Zróbmy naszego człowieka prezesem EBC, to będzie tańczył jak mu zagramy.
– Zacznijmy ograniczać finansowanie firm z tych krajów, niech zrozumieją, że albo my zarobimy kosztem podatników w całej Unii, alby my stracimy, ale ich gospodarki zostaną strącone w otchłań strasznej recesji.
Pomysły padały jedne za drugim. Bankierzy byli bardzo kreatywni. Ich twarze wypielęgnowane najdroższymi kremami specjalnych serii dla bajecznie bogatych bankierów wykrzywiały się w psychodelicznym grymasie rozkosznego sadyzmu.
– A może powiemy publicznie, że będziemy uczestniczyć w restrukturyzacji długu Grecji, Portugalii, czy nawet Hiszpanii. Jeżeli stracimy na tym nawet dwadzieścia miliardów dolarów, to przecież to tylko dziesięć procent kwoty, którą zarobiliśmy w minionej dekadzie – zaproponował bankier inwestycyjny, unosząc się lekko na palcach. Jego buty ze skóry pierwszego sklonowanego kajmana zaskrzypiały delikatnie.
Zapadła głucha, absolutna cisza. A po chwili rozległ się głośny ryk śmiechu z czternastu zebranych w gabinecie gardeł. Czternaście par oczu toczyło wielkie, krystalicznie czyste łzy śmiechu. Bankierzy już dawno nie słyszeli tak dobrego dowcipu.
********
Odpowiedź na pytanie tytułowe: WSZYSTKO!
|